W pewnym magicznym domu…
CHATA SZEWCA
Miejsce, które ma się stać domkiem agroturystycznym. To była dla nas realizacja nietypowa, ale też niezwykle wciągająca. Nietypowa z różnych względów. Po pierwsze trudno było zdefiniować charakter nieruchomości. Z jednej strony właściciele postanowili wynajmować odnowiony, dawny zakład szewski dziadka, ale z drugiej strony chcieli zachować jego prywatny klimat i od czasu do czasu mieć go tylko i wyłącznie dla siebie. To tutaj home stager zadaje sobie pytanie:
gdzie kończy się home staging, a zaczyna projektowanie i aranżacja wnętrz?
Home Staging nastawia się na odpersonalizowanie wnętrza, nastawia się na “ogólnego” klienta. Projektowanie wnętrz wiąże się z indywidualnym gustem właściciela, który ma w danym miejscu spędzać czas, mieszkać, wypoczywać. Naszym zadaniem było pogodzić te dwie kwestie. A do zaaranżowania miałyśmy pokój połączony z kuchnią, sypialnię, łazienkę i przedsionek. Zobaczcie z jakim efektem …
WYZWANIE
A dlaczego realizacja niezwykle wciągająca? Z powodu prawdziwego i osobistego klimatu tego miejsca. Nie była to “jakaś” kolejna nieruchomość, ale 50-letni dom z historią rodzinną w tle, opowiadaną przez panią Aleksandrę – mamę właścicieli. Dom, w którym dziadek wyrabiał buty, a maszynę szewską, legendarnej marki Dürkopp ważącą 20 kg, niósł na plecach przez 8 kilometrów, aby postawić ją w swym warsztacie. Dom, w którym unosił się zapach właśnie wypieczonego w piecu chleba, gdzie wyrób pieczywa jest sztuką i tradycją równocześnie. I jak, zgodnie ze sztuką home staging’u, takie miejsce odpersonalizować? No po prostu się nie da i nie można.
Dodać trzeba, że jeszcze z innych powodów realizacja “Chata Szewca” była wyjątkowa. Otóż odległość 180 km od Krakowa to nie jest nasza wymarzona destynacja na home staging. Pewnie gdyby temat dotyczył kawalerki na sprzedaż pod Rzeszowem – nasz grafik nie uwzględniłby takiej podróży. Ale ponieważ miejsce intrygowało – potraktowałyśmy to jak ciekawe wyzwanie.
Z powodu odległości zdecydowałyśmy się po raz pierwszy na realizację dwudniową, aby zminimalizować ilość wyjazdów do jednego. Oznaczało to tyle, że wszelkie pomysły w kwestii nowej aranżacji, kolorów, dodatków ustalałyśmy na podstawie zdjęć i zadawaniu miliona pytań właścicielom. Po to, by jechać do domku z gotowym projektem i zakupami. Nie lada wyzwanie. Sporo czasu zajęło przeglądanie tam i z powrotem zdjęć, aby dokładnie poznać miejsce, w którym mamy dokonać metamorfozy.Oznaczało to też nocleg w “Chacie Szewca” co tym bardziej pozwoliło “poczuć” to miejsce.
MAGIA MIEJSCA I DUCH PRZESZŁOŚCI?!
Do „Chaty Szewca” dotarłyśmy późno wieczorem. Czekali już na nas gospodarze tego miejsca. Na powitanie zostałyśmy ugoszczone pysznymi domowymi gołąbkami z sosem grzybowym i szarlotką.
Następnego dnia raczono nas takimi specjałami jak domowa szynka, jajka od szczęśliwych, biegających po podwórku kurek, zupą grzybową z własnych zbiorów z ręcznie wyrabianym makaronem. Do tego na naszych oczach pieczony chleb. I jak tu pracować w takich warunkach?!
Magii dodawał fakt, iż w czasie naszej pracy Paweł – właściciel, uczył się od swojej Mamy fachu wyrabiania i wypiekania chleba. Byłyśmy świadkami jak krok po kroku wygląda ta sztuka. W tle wspomnienia Pani Oli, które wskrzesiłyśmy starymi fotografiami przodków. Nie spodziewała się, że te zdjęcia ujrzą kiedyś światło dzienne i zostaną wyeksponowane w centralnym miejscu chatki, stąd ogromne jej wzruszenie i niedowierzanie.
A swoją drogą do dziś zastanawiamy się dlaczego w nocy, gdy w trakcie przygotowań zdjęć rozmawiałyśmy o postaciach na na nich, niespodziewanie… zaczął bić zegar, który od wielu lat nie wydawał żadnych dźwięków…?
PRACA I WALKA Z CZASEM
Magia miejsca, wyzwanie jakie sobie postawiłyśmy, zapach świeżo upieczonego chleba… A w tym wszystkim my, które musimy działać szybko, by załapać się na jakiekolwiek światło dzienne w ten bardzo ponury i deszczowy dzień. By z ogromu rzeczy i dodatków jakie przywiozłyśmy, dobrać te najlepsze, najbardziej pasujące i podkreślające charakter miejsca. Drugiej szansy przecież nie będzie, bo zaraz trzeba zrobić zdjęcia i wracać do domu.
Nasze dodatki okazały się niczym wobec pomysłu samych właścicieli, aby właśnie w sypialni, w której kiedyś mieścił się zakład szewski, zaaranżować miejsce pracy dziadka. Tak więc przy jednej ze ścian stanęła ogromna maszyna szewska, nad nią zawisły “kopyta” i stare narzędzia szewskie, a pośród nich fotografia 16-letniego dziadka Władysława w mundurze. To jeden z punktów głównych tego domu. Drugie takie miejsce to pokój dzienny ze ścianą obok pieca, na której zawisły wywołane skany zdjęć przodków. Wyszły świetnie, wstawione w stare drewniany ramy robią spore wrażenie i wręcz hipnotyzują każdego, kto się znajdzie w ich pobliżu.
ŻAL WYJEŻDŻAĆ…
Można by jeszcze długo wspominać. Wiemy, że warto czasem przełamać nawet swoje własne standardy pracy i zrobić coś całkowicie innego. Tutaj realizację uważamy za wyjątkowo udaną na pewno dzięki atmosferze oraz ogromnemu zaangażowaniu Pauliny i Pawła. To oni od dawna remontowali domek, dopieszczając wykonali tam “home staging”, a nie my. To oni włożyli tam sporo serca i to będzie przyciągać turystów, a nie nasze kolorowe poduszki.
Nasza praca została wynagrodzona ich szczerym uśmiechem i referencjami (poniżej), za które bardzo dziękujemy. I gdy tylko przyjdzie wiosna, pojedziemy do znów, tym razem nie do pracy…
Chcecie pojechać do tego domku? , na jakich możecie spędzić tam cudowny czas 🙂
- Published in Jak pracujemy, nasze metamorfozy, referencje
„A ja myślałem, że Wy tylko dobre zdjęcia robicie…”
O mało nie spadłam z krzesła, gdy usłyszałam ostatnio od kolegi taki tekst.
Na początek opowiemy Wam o realizacji wykonanej dla jednego z krakowskich biur nieruchomości. Biuro to ku naszej ogromnej radości prezentuje nowoczesny i otwarty na zmiany styl sprzedaży nieruchomości, totalnie przeciwny do tego opisywanego ostatnio.
Status quo
Mieszkanie dwupokojowe na ostatnim piętrze w bloku na Borku Fałęckim wystawione jest do sprzedaży od kilku miesięcy. Fajne i jasne, z okien którego prezentuje się piękna panorama Beskidów i Tatr. Mimo tego, zdjęcia i ówczesna aranżacja nie zachęcały do obejrzenia mieszkania „na żywo”, a tym bardziej zakupu.
Nasze zadanie miało polegać „tylko” na zrobieniu fajnych zdjęć. Ale pewne rzeczy nas drastycznie raziły i po prostu się nie dało 🙂 Niestety na przygotowanie mieszkania do sprzedaży, drobne zmiany oraz zdjęcia tej nieruchomości miałyśmy tylko 2h i musiałyśmy posiłkować się tylko tym, co znajdowało się już w mieszkaniu.
Kuchnia i jadalnia
Czas na nasze działanie. Po przyjeździe do mieszkania, ku naszemu pozytywnemu zaskoczeniu, zostały wymienione ławki i stary stół z jadalni. Szkoda, więc że w ofercie nie było zatem aktualnych zdjęć 🙁 Sprzątamy ze stołu, nakrywamy czerwoną serwetą. Do tego dzbanek z herbatą, filiżanki, od razu przyjemniej.
Mieszkanie przed sprzedażą było odmalowane, więc tym razem odbędzie się bez tego najbardziej kosztownego i czasochłonnego etapu. Metamorfozę mieszkania zaczynamy od kuchni: usuwamy wszystkie garnki, ścierki, naczynia w zlewie, płyn do mycia naczyń, czy magnesy z lodówki. Zabieramy stojącą w rogu kserokopiarkę, a z półek znikają wszystkie niepotrzebne przedmioty.
Duży pokój
Układanie poduszek, ściągnięcie obrazków – czy chcielibyście, by Wasze rodzinne zdjęcia krążyły w Internecie? Znów sprzątanie i usuwanie mnóstwa różnych detali znajdujących się na półkach, szafkach, rogach pokoju. Półki nad łóżkiem też zabierają za dużo przestrzeni. Usuwamy nieco zwiędnięte tulipany, stawiamy gitarę i robimy zdjęcie.
Ooo sypialnia?
Jakże jesteśmy zaskoczone, gdy zauważamy jeszcze sypialnię! W błąd wprowadził nas brak jej zdjęcia w ogłoszeniu. Cóż, nie doczytałyśmy opisu ale czy to na pewno nasza wina? Z drugiej strony trochę nas nie dziwi ten fakt – sypialnia niestety najczęściej stanowi najmniej reprezentacyjną część naszego mieszkania – niepościelone łóżko, suszarka z praniem i mnóstwo osobistych rzeczy. Nie możemy jednak zapominać, że jeśli zależy nam na sprzedaży mieszkania to musimy włożyć minimum wysiłku w niego. A potencjalny kupiec będzie chciał zajrzeć wszędzie, czy będziemy tam mieć porządek czy nie…
Układamy pościel – gdybyśmy miały trochę więcej czasu do dyspozycji, zdecydowanie można by ją zmienić – dobrać ciekawą narzutę, poduszki. Doświetlamy pomieszczenie, stawiamy kwiatek w oknie – od razu lepiej!
To zlecenie jest idealnym dowodem na to, że naprawdę nie trzeba dużo, by przygotować mieszkanie do sprzedaży i zachęcić do jego kupna. Tutaj dodatkowym utrudnieniem było to, że oględziny mieszkania, jego aranżacja i zdjęcia miały miejsce jednocześnie. Zdecydowanie preferujemy kilka spotkań – gdzie mamy czas na dobranie i zakup tego czego brakuje, oraz ewentualne drobne remonty.
Cieszymy się ogromnie, że od tego małego zlecenia zaczęła się nasza współpraca z Biurem Nieruchomości Nowak Estate. Zainteresowanych ofertą tego mieszkania odsyłamy do biura.
A co przed nami? Duża realizacja w Katowicach – nie obędzie się bez malowania, drobnego remontu i zakupu zasłon, narzut oraz brakującej kanapy… ale o tym następnym razem 🙂
- Published in nasze metamorfozy, porady