Płatki róż w remoncie.
O polskim home staging’u słów kilka.
Jak grzyby po deszczu powstają kolejne firmy zajmujące się home stagingiem. I bardzo nas to cieszy! Jak zaczynałyśmy ponad dwa lata temu, home stagerów w Polsce można było policzyć na palcach jednej, no może dwóch rąk. Dzisiaj już powoli zaczynam się gubić w mniej lub bardziej podobnie brzmiących nazwach firm. Ale o nie nazwach w tym artykule będzie mowa. Wraz z rosnącą liczbą firm rośnie zakres usług jak i ich jakość. Jak zatem wyglądają polskie aranżacje home stagingowe i czy mamy z czego być dumni?
Kwiatek, świeczka i kolorowe ręczniczki
To pierwszy „typ” polskich (może nie tylko) aranżacji home stagingowych. Odwołujemy się do emocji, do stworzenia przyjemnego klimatu i wrażenia ciepłego domu. Dobrze doświetlone pomieszczenia – czy to w sposób naturalny, czy też sztuczny w trakcie sesji. Dobre zdjęcia plus dodatki, które trochę mają zagrać na naszych emocjach i zaprosić nas do obejrzenia na żywo mieszkania. Póki jest to wyważone, fajnie i kolorystycznie dobrane – aż chce sie oglądać. Ale! My lubimy przesadzać. Zatem czasami u nieco bardziej „kreatywnych” home stagerów pojawia się róża, cała albo w bukiecie, prawdziwa albo sztuczna, może też same płatki rozrzucone w łazience, a może róża w salonie, kuchni, w garażu i na sedesie. No cóż, kwestia gustu 🙂
Odgracanie i firanki
Czasami wspomniana tu „róża” nie pomoże. Zwłaszcza jak trafiamy do nieco babcinego mieszkania w kamienicy, gdzie na ścianie błyszczą tapety, na półkach kryształy a w kącie mruczy kot. Babcia na większe zmiany nie gotowa, więc musimy wykazać się nieco większą kreatywnością. Najczęściej w ruch idą tekstylia – firany, zasłony, narzuty, obrusy, dywany itp. Ich wymiana znacznie może poprawić odbiór staromodnego wnętrza. Nadmiar mebli możemy przesunąć, a wazoniki, zegary, kryształy pochować do pudła i najlepiej przekonać do niewypakowywania przed wyprowadzką. Ale i tu pojawiają się „kreatywni inaczej”. Robimy sobie „zestaw podstawowy w IKEA”. Do zestawu wrzucamy kilka pledów polarowych, dodatki najlepiej w kolorze tych pledów, wazon, sztuczne kwiatki, no i jakieś dyżurne obrazki na ścianę. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że ten „zestaw podstawowy” pojawia się jak nie w każdym to w co drugim aranżowanym przez home stagerów mieszkaniu. No i jak tu wyróżnić ofertę na tle swoich innych, podobnych?Remonty robię!
Pstrokato-kolorowe mieszkanie, brudne i zniszczone ściany. Aż prosi się, by pomalować i odświeżyć. Wymaga to z pewnością większego zaangażowania home stagera ale i efekt jest bardziej spektakularny. Potencjalny kupiec mieszkania, widząc niepomalowane ściany, niemal z automatu oczekuje obniżki ceny mieszkania 10-krotnie większej niż koszt remontu. Np. pomalowanie całego 45m mieszkania można by zmieścić w cenie 1000zł, a potencjalny kupiec mówi do nas „za to że muszę tutaj pomalować, ekipę znaleźć, terminy uzgodnić, to Pan mi z ceny spuści 10.000” I co gorsza, wielu klientów tak robi! Pytanie tylko jak daleko ingerować w taki remont. Czy robimy malowanie, czy wymieniamy drzwi, podłogi, okna? Czy puszczamy wodze fantazji i burzymy ściany, w innym miejscu dobudowujemy, a klient inwestuje w takie zmiany 30-40 tys. zł? Zaszalejmy jeszcze bardziej i wstawmy kominek na gaz, zróbmy antresolę – przyda się dodatkowe miejsce noclegowe, a na podłodze połóżmy panele z najnowszej kolekcji. A żeby było ciekawiej, podwieszane sufity nie zaszkodzą. No i home staging „idealny”.Zaraz zaraz, ale czym zatem jest TEN home staging?
- Czy to właśnie zdjęcia szerokim kątem i rozświetlone w photoshopie, by małe pokoje stały się na zdjęciach duże?
- Czy to może te właśnie świeczki i płatki róż w każdym z pokoi?
- Czy home staging to właśnie malowanie, przestawianie i upust naszym możliwościom aranżacji wnętrz?